Howdy, Pardner?
Większość kraju to wielkie Pustkowie, złomowisko i burdel. Jednym słowem, wojna nic nie zmieniła. Że co? Że zwiedzać chcesz? A proszę bardzo, tyle że na piechotę, a jeśli Cię na to stać, to kupisz sobie muła. Jeśli nadal srasz forsą, to muł będzie miał nawet parzystą liczbę nóg i tylko jedną głowę. Samochody istnieją tylko na obrazkach i jako wraki. Kuleje sytuacja z paliwem, kuleje kondycja dróg… Jednym słowem, niczym innym jak jeepem z napędem cztery na cztery, nie pojeździsz. Gdzie znaleźć? Nie znajdziesz, więc nie pojeździsz w ogóle, tak więc spraw sobie solidne buciory i uderzaj w trasę. Masz dwa wyjścia – albo będziesz szedł wzdłuż dróg, gdzie dupsko rozjadą Ci mniejsze lub większe gangi i rabujące bandy, albo podróżuj bezdrożami, gdzie dupsko rozjedzie Ci radiacja i zmutowane zwierzęta. No, i bardzo łatwo się zgubisz jak Czerwony Kapturek… Nie zgubiła się? Może, ale nie zginęła też z odwodnienia i głodu. A Ciebie to czeka, jak się zgubisz. Pochłonie Cię pustynia.
Zakładając, że trafisz do miasta… Pieprzona loteria, bracie. Niby, szumnie określając, rząd Nowych Stanów pracuje nad kodeksem prawnym, oczyszczaniem dróg z gangsterów, wzmacnianiem ochrony… Pieprzenie. Obrona północnej granicy jest dla nich priorytetem. Tym sposobem, nie raz trafisz na wyludnione miasta pełne wysuszonych trupów, do niektórych miast nawet nie wejdziesz. Po prostu Cię nie wpuszczą, a jak podejdziesz za blisko ostrzegawczo strzelą Ci w kolano. Spieprzałeś kiedyś z przestrzelonym kolanem? Jak podróżowałem, trafiłem na miasto pojebów. Każdy owinął się w stare prześcieradła, ze zderzaków samochodowych i blachy falistej porobili sobie miecze. Król miał koronę z łusek po półcalówkach. Loteria, bracie.
Offline