Howdy, Pardner?
Tekst autorstwa Moth
Joseph O'Drian. Słyszysz to nazwisko i od razu zbiera ci się na haft. Nie martw się, jak zobaczysz jego mordę, spokojnie możesz go puścić. Rudy, cherlawy, z wiecznym uśmiechem przyklejonym do gęby, jakby miał za dużo żółtych zębów i musiał je bez przerwy suszyć na wolnym wietrze. Forsą mógłby sobie zad podcierać, gdyby nie to, że ma od groma żydowskich pomagierów do zarządzania majątkiem. No, i monetami byłoby mu ciężko, hie, hie... Fama niesie, że dostał po tatusiu, ale kurwa, kto dzisiaj jeszcze dostaje w spadku coś więcej niż pustą konserwę po tuńczyku? Nie, najpewniej dorobił się w Vegas, albo na handlu ludźmi, albo na sprzedawaniu części do lornetek - nie twój zasrany interes. Ważne, że chłystek jest głównym udziałowcem TransAm i za jakiś wszystko, co zostało z tej planety, będzie go po stopach za to całować. Zachcianka gówniarskiego szlachcica? Genialny ruch manipulacyjny młodego mafioza? A chcesz dostać tę robotę, czy dalej gdybać bez sensu?
Edit:
No, i udało się. Położył kolej w okolicach Vegas, pociągi znów jeżdżą jak w spaghetti westernach... Tylko Charlesa Bronsona i Clinta Eastwooda brakuje, choć nasi kowboje też sobie w kaszę nie dają dmuchać. Nie wiesz kto to? W kinie nigdy nie byłeś? I mieszkasz w Vegas...? Dobre sobie.
W każdym razie O'Drain nadal wykłada pieniądze na ciągnięcie torów dalej, na wschód, zachód... A, zresztą, we wszystkich kierunkach. Zadziwiające, że to się jeszcze nie posypało.
Czemu Ci o nim wspominam? Bo widzisz, gdyby nie on, Mamuśka nie miałaby własnej stacji kolejowej. Poza tym, krążą ploty, tylko morda w kubeł, że w mamusinych badaniach też macza paluchy. A raczej topi dolary.
Offline